Wczoraj w dzień Zaduszny spotkałyśmy się na wspólnej kolacji.Mówiłyśmy o tym skąd wzięło się to Święto.
Opowiadała o tym Ewa, Justyna natomiast pokazywała zdjęcia ze swoich indyjskich podróży z Waranasi,świętego miejsca dla Hindusów.W ich kulturze śmierć jest częścią życia.
Droga prowadząca do domu przyozdobiona była świeczkami.Na stole znalazły się wszystkie symbole związane z tym dniem.Siedziałyśmy w blasku świec.Było odświętnie i magicznie.
Takie spotkania są potrzebne,żeby choć przez na chwilę wyrwać się z przestrzeni dnia codziennego
Nie byłam na tym spotkaniu, niestety, ale przypomniałam sobie nasze zeszłoroczne przebywanie na cmentarzu przy cerkwi. Ciemność, zapalone znicze na grobach,blask światełek, zarys cerkwi na tle czarnego nieba, szczekanie psów w oddali, poczucie jedności z tymi którzy przeszli na tamtą stronę, poczucie bezpieczeństwa i brak strachu przed nieznanym. Spokój i ta pieśń wymykająca się z głębi.
OdpowiedzUsuń